I chociaż mamy dwie nogi,Ręce też, ludzie nie mówią nam dzień dobry.(Katarzyna Nosowska "O nas")
W barach mlecznych jedzą kaleki. W drzwiach pojawia się para, niska, przychuda kobieta, wykrzykująca "dzieńdobry" i o dwie głowy wyższy mężczyzna, z denkami od słoików na nosie i wysuniętą górną szczęką. Mówi "siędobly". Pan stolik na lewo skłania głowę. Narobili szumu kuśtykaniem, przesuwaniem krzeseł i dawaj do kolejki. Swojego schabowego mam już do połowy zjedzonego. Pan stolik na lewo staje, odnosi talerze i kieruje się ku wyjściu. Przychuda kobieta dopada do niego i zakrzykuje:
- A wie pan! U nas na osiedlu ostatnio poumierało tyle ludzi! Z pięcioro!
"Musieli pewnie" myślę i wsuwam kęs mięsa w usta. Pan od stolika na lewo:
- U nas w stowarzyszeniu też parę osób umarło. A Pani widzę przygłucha?
- Co, proszę?!
- Pani coś przygłucha, widzę! - pan od stolika na lewo wskazuje palcem ucho.
- A tak! Zawiało mnie! A u nas na osiedlu poumierało tyle ludzi! Do widzenia! - i wraca do kolejki.
Biorę kolejne kęsy jałowego mięsa i zagryzam frytkami bez smaku. Zapomniałem poprosić o sól. Przygłucha kobieta wykrzykuje kolejce o osiedlowych agoniach.
- Ma pani oprócz bonów do dopłaty 11 groszy - kasjerka.
- 11 groszy! To ja dopłacę!
Denka od słoików szurają nogami tam i z powrotem i noszą talerze z zupą, drugim daniem i metalowe sztućce. Skąd do cholery wzięli metalowe sztućce? Przynieśli z sobą? Nim siądą zciągają z siebie jedną z dwóch brudnych kurtek. Pani stolik na prawo siedzi z widelcem w dłoni, plastykowym, plastykowym okiem wpatrzona w przestrzeń. Po lewej kuśtyka po jedzenie pani bez szyi.
Wkładam do ust kolejny kawał mięsa i dojadam frytki, w wzrastającym poczuciu winy. Mnie stać na jedzenie, jestem zdolny do pracy, zdrowy, mam dobrą dykcję. To dobre miejsce dla mnie. Bar mleczny dla kalek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz