czwartek, 1 stycznia 2015

Kierownik prasowy Stowarzyszenia Wikimedia Polska zmusi cię do współpracy, nawet gdy nie odpowiadają ci warunki.

Nie potrzebujesz pomocy w pracy, którą anonimowo prowadzisz cztery lata? Nieważne! Nawet, gdy nie wyrazisz zgody na warunki współpracy, choćby cię zszokowało nagłe zainteresowanie płatnego pracownika Stowarzyszenia wypracowanym projektem, to nieistotne. Za plecami, bez powiadomienia, kierownik prasowy zostanie administratorem założonej i prowadzonej przez ciebie strony. Pozbawi cię administracji, uczyni redaktorem i przejmie projekt. Czym dotąd zasłużyłeś? Brzydki post, wulgaryzmy? Nie, po prostu nie chcesz pomocy, więc zmuszą cię do niej nieuczciwym przejęciem projektu.

Dlaczego słowo „kradzież” w domenie publicznej? Dyskusyjne, a jednak możliwe. Kiedy? Gdy na przykład sam pracujesz nad projektem cztery lata za darmo i anonimowo, a pewnego dnia pojawia się osoba, której za to płacą, i mimo wspólnych ustaleń pozbawia cię praw do twojej pracy lub ogranicza twoje prawa. Powoli, jak to było od początku.

Cztery lata temu stwierdziłem, że tak piękny projekt jak Wikiźródła powinien przestać być hermetyczny, zamknięty tylko w swoim światku, wśród kart przepisywanych książek. Świat powinien wiedzieć o tym projekcie, śledzić jego postępy i móc uczestniczyć w nim. Założyłem profil Wikiźródeł na Facebooku. Podobnie jak wiele innych pomysłów (blog Wikiźródeł, konto na Biblionetce) i ten nie spotkał się z zainteresowaniem samych redaktorów Wikiźródeł. Celem zachowania obiektywizmu ustanowiłem administratorami kilka zaufanych osób z Wikiźródeł. Większość z nich z czasem zrezygnowała z funkcji. Co ważne: przez cztery lata nikt i nigdy, prócz mojej osoby, nie zamieścił na profilu ani jednej notki czy zdjęcia. Wielokrotnie redaktorzy byli również przeze mnie zapraszani do wzięcia udziału w pracach, do napisania recenzji na Biblionetkę, notki na bloga, czy na profil na Facebooku. Nie wykazali jakiegokolwiek zainteresowania. Więc przyszło pracować samemu. Pisać na bloga, regulować współpracę z Biblionetką i prowadzić profil na FB. Głównie poświęciłem się temu ostatniemu zadaniu. Efektem jest kilkadziesiąt postów miesięcznie, dwa wydarzenia, obchody Wielkiego Tygodnia Światowego Dnia Książki, wychodzące poza sam projekt zasięgiem i przyciągające skutecznie nowych redaktorów do projektu.

Przez te cztery lata żaden z redaktorów nawet nie zainteresował się współpracą, mimo możliwości i ponawianych propozycji. Przez ten czas żaden z współadministratorów nie dołożył się do promowania projektu. W 2011 r. zwróciłem się do administratora Wikiźródeł o zamieszczenie na projekcie linku do profilu FB, podobnie jak tego typu link zamieszczono na projekcie Wikisłownik. Odpowiedź brzmiała „możliwość techniczna istnieje. Nie popieram jednak serwisów tego typu (i dlaczego ma to być akurat ten serwis, a nie inny?), dlatego na pewno nie przyłożę do tego ręki osobiście. Możesz oczywiście podjąć dyskusję na ten temat w skryptorium i przekonać do tego inne osoby.” Wiem jak wyglądają dyskusje na projektach Wikimedia zbyt dobrze. Długie, jałowe, zniechęcające do działania. Poprzestałem na zamieszczeniu linka na swojej stronie redaktora Wikiźródeł. Podobnie nie oczekując wsparcia ze strony wolontariuszy Wikiźródeł, sam opracowałem, zorganizowałem i przeprowadziłem dwa wydarzenia mojego pomysłu, obchody Wielkiego Tygodnia Światowego Dnia Książki w 2013 i 2014 roku.

Przy okazji obu wydarzeń zapraszałem do współudziału panią Natalię Szafran-Kozakowską, obecnie, od października 2014 r. kierownik prasowy Stowarzyszenia Wikimedia Polska. Dlaczego akurat tę osobę wspominam i tę datę? To się zaraz okaże. Wyżej wymieniona pani nie tylko nie wzięła udziału w wydarzeniu, jako wikipedystka i wolontariusz nawet nie poczuwała się do tego, żeby choć udostępnić to wydarzenie. Ma takie prawo. Pewno była bardzo zajęta i nie miała czasu ani zajrzeć, ani choć udostępnić wydarzenia, żeby wspomóc w rozpropagowaniu przecież samych Wikiźródeł. I ważna rzecz, wtedy pani Natalia była wolontariuszką, nie płacili Jej za promowanie projektów, zwłaszcza projektu, przy którym nie kiwnęła palcem od lutego 2012 roku.

To się zmieniło w październiku 2014 roku. Pani Natalia została kierownikiem prasowym Stowarzyszenia Wikimedia Polska. 9 grudnia dostaję nagle informację, że kierownik prasowy jest zainteresowany profilem Wikiźródeł na FB i wyraża chęć pomocy. Przyznam, zaskoczyło mnie to. Skąd nagle ta chęć pomocy? Co na to redaktorzy i administratorzy Wikiźródeł? Przecież to nie oni, bezpośrednio zainteresowani sprawą, zwrócili się z pomocą. Zadawałem wiele pytań, skąd naraz ta pomoc i jak miałaby wyglądać. Przede wszystkim czy sami wolontariusze Wikiźródeł tego chcą i potrzebują, bo dotąd przez cztery lata nie wykazali zainteresowania. Zaproponowałem podjęcie przez panią kierownik prasową podjęcie dyskusji w Skryptorium projektu. Dostałem odpowiedź, iż Stowarzyszenie dało za zadanie m.in. pomoc w promocji projektów w mediach społecznościowych. Jak ta pomoc ma wyglądać zależy od tego, czego dany projekt potrzebuje.

Od maja, zniechęcony zaprzestałem pracować nad profilem. Prawda, gdyby przez te cztery lata ktokolwiek mi pomagał, czułbym choćby najmniejszy powiew wsparcia, choćby mentalnego, bez żalu oddałbym cały profil tak, jak jest, jakiemukolwiek wikiskrybie. Lecz takiego wsparcia nie było. Naraz po czterech latach pojawia się kierownik prasowy, który na Wikiźródłach nie edytował już od lutego 2012 r. Jak mi oznajmia, zgłasza się, bo takie zadanie przydzielił Zarząd Stowarzyszenia i pani Natalia wierzy, że to jest ważne i fajne. Jak dotąd nie wierzyła w ważność i fajność. Do wiary potrzeba jeszcze polecenia odgórnego i wynagrodzenia. Mam oddać pomysł i projekt osobie, która od czterech lat nie ma pojęcia nawet co się na Wikiźródłach dzieje? Pani kierownik stwierdziła, że na początek może porozmawiać ze społecznością i dowiedzieć się czego potrzebują. Nie uczyniła tego. Za to nie zapomniała zasugerować, że powinienem dać do wiadomości, iż Wikiźródła mają przekroczone 150 000 stron oraz, że Wikiźródła powinny mieć na profilu zmienione logo na okolicznościowe. Hola, hola! Jeszcze nie podjęliśmy współpracy, a pani kierownik już wie, co powinienem dać na profilu projektu! Od lat promuję jakość na Wikiźródłach, projekty zrobione solidnie, do końca. Wiem jakie jest te statystyczne 150 000, wiele przepisanych na ilość, bez korekty, często niechlujnie. Mam to promować? Widząc, jak będzie wyglądała ta współpraca podjąłem decyzję, jako założyciel profilu i wieloletni jego opiekun: „proszę o założenie nowego profilu Wikiźródeł, ja podam w wiadomości obserwującym link do nowego profilu i usunę dotychczasowy profil”. W uzasadnieniu podałem powód: „społeczność nie tylko nie przyłożyła do tego palca, wręcz sama część tej społeczności próbowała przeszkadzać, robiłem dobrą robotę wbrew tej społeczności, a teraz, gdy de facto Tobie za to płacą, to choć do tej pory olewałaś zaproszenie, nie udostępniłaś nawet efektów pracy, chcesz wejść na gotowe i pomóc? Więc tak, to jest moja praca, czteroletnie nie sypianie po nocach, za free, bezimiennie. Chcesz promować ilościówkę gotowym, dobrym jakościowo projektem, to wybacz Natalia, ale wypracuj to sobie.”

Tuż wcześniej dowiedziałem się od pani kierownik prasowego, że jeśli jest ktoś, kto prowadzi i chce to robić - nie wcina się, proponuje, podrzuca. Jeśli ktoś chce prowadzić razem, to tak robimy. Jeśli nie ma nikogo - bierze to na siebie.

I wzięła to na siebie dosłownie.

10 grudnia 2014 otrzymałem zapewnienie, iż pani kierownik poinformuje Stowarzyszenie, że tak stawiam sprawę. Nastała cisza. Oczekiwałem decyzji Stowarzyszenia i podania linka do nowego profilu, by uczciwie poinformować obserwujących profil i czytelników o zmianie adresu. 31 grudnia miałem zamiar ponownie zapytać panią kierownik o adres nowej strony. Jednak koniec roku, ludzie się bawią, przekładam zapytanie na kilka dni. Pytanie nie padło. Pani kierownik prasowy u jednego z współadministratorów załatwiła nadanie sobie praw administratora.
1 stycznia 2015 roku o godzinie 12:13 nadała mi, założycielowi i administratorowi profilu, rolę redaktora strony Wikiźródła. O godzinie 12:31 wprowadza na profil pierwszy post. O godzinie 12:35 dostaję informację, że na profilu Wikiźródeł pojawił się nowy wpis, autorstwa pani kierownik. Pani kierownik wie, że jest to wbrew moim życzeniom. Jednak jej zdaniem rozwiązanie polegające na kasowaniu profilu byłoby niewłaściwe, ponieważ byłoby to marnowanie pracy, którą w ten profil włożyłem. Strona korzysta z logotypu i nazwy Wikimedia Foundation, co oznacza, że nie jest prywatną własnością - lepiej budować, niż niszczyć. Pani kierownik wyraziła też nadzieję, że uda nam się wspólnie, sensownie pracować nad tą stroną i serdecznie mnie do tego zaprasza. Pani kierownik prasowa przyznała, że na redaktora zmieniła mnie, wiedząc, że zanim emocje opadną, mogę reagować gwałtownie, oraz zapewniła, iż admina odda mi bez problemu, gdy te opadną.

Nie, pani Natalio. Powtarzam, to była moja wieloletnia praca za darmo, zawsze anonimowo, często nawet wbrew samym Wikiźródłom. Pani za to płacą, nie pozwolę, żeby pani teraz spijała śmietankę i dyktowała warunki już wypracowanemu projektowi. Chce pani efektów, choć nie potrafiła pani rzeczowo ani wytłumaczyć nagłego zainteresowania pomocą, tłumacząc to poleceniem Stowarzyszenia, ani nie uwzględniając, że ja tej pomocy już nie chcę i nie potrzebuję, ani nie oferując żadnych konkretnych warunków współpracy, chyba że miało być tym stawianie wymagań, co powinienem zamieścić na profilu projektu, który znam jeśli nie lepiej, to znacznie świeżej niż pani. Pani otrzymuje za to wynagrodzenie, proszę sobie na to zapracować, tym bardziej, że jak dotąd nie wykazała pani najmniejszej inicjatywy w promowaniu profilu Wikiźródeł.


Nie widzę możliwości współpracy z nieuczciwie zagrywającymi osobami. Byłem gotów zrezygnować ze swojej pracy, oddać 250 czytelników i obserwatorów, przekierować ich na nowy profil. Wolała pani nieuczciwie ukraść prowadzenie profilu. Wobec powyższego zdecydowałem o usunięciu mojej pracy. Swoimi rękoma nie będę podpisywał się pod nieuczciwością i kradzieżą. Życzę miłej pracy i owocnego wynagrodzenia. Od zera pani nie zaczyna. Nie życzę sobie, by w dalszym ciągu wykorzystywać nazwę dwukrotnie przeprowadzonego wydarzenia "Wielki Tydzień Światowego Dnia Książki i Praw Autorkich". Pomysł, nazwa, organizacja i prowadzenie tego jest moim pomysłem i moją pracą nie udostępnioną na wolnej licencji. Jak to będzie w rzeczywistości z moim życzeniem? Nietrudno zgadnąć.