niedziela, 25 grudnia 2011

Alter ego tworzenia nie jest niczym nowym

Młodzieniec IV. Mistrzu, ja zatraciłem tajemnicę natchnienia! W dzieciństwie mojem kochała mnie muza i czarodziejskie mi pokazywała ogrody. Ale oto urodził się we mnie jakiś duch szyderski, który mówił: precz mi z tym światem urojeń. I zatraciłem drogę do raju — i duch mój stał się bezpłodny — i muzę ścigam, a uchodzi przede mną! Tysiące myśli mam w głowie, ale o żadnej powiedzieć nie mogę: moja! bo ta sama myśl w każdej innej głowie narodzić-by się mogła. Tylko wzruszenia moje są iście moje, alem zatracił tajemnicę wzruszeń, — i tylko patos męczące, jednostajne duszę mi rozdziera. Ojcze, myśl szczęścia nie daje, — a sztuka zabiła we mnie żywe wzruszenia. I ilekroć mi się ukaże jakie niebiańskie widziadło, wnet niby czujny szpieg, idzie za nim duch niedobry, który mi mówi: to fałsz — to urojenie! I oto, kiedy pieśń śpiewam, kiedy mi z serca ból najokrutniejszy płynie — zda się na szczudłach się wspinam i jak retor-sofista przemawiam! Natchnienie moje, co niegdyś tak obfitym płynęło strumieniem — kroplami dziś sączy się powoli, zmęczone i bez zapachu. Mów mi, gdzie tryska źródło twórczości, bo dusza moja bez żywej pieśni zamiera!
Pustelnik. Wszystko się staje. Wisisz między niebem a ziemią; za wysoko dla ludzi, za nisko dla bogów. Staje się nowa pieśń, której blisko może już jesteś, ale której nigdy nie osiągniesz. Jest to pieśń nieba i ziemi; więc, jeśli nieba z ziemią nie umiesz pobratać, albo do niebios uleć, albo zestąp na ziemię.
Antoni Lange, "Godzina" w: "Poezye" cz. 1, Kraków 1895, s. 219-220.
 Zadziwiające jest to że myśl potrafi żyć bezdusznie, więc? Skoro dusza jest przymiotem ludzkim, a wedle niektórych wraz z ostatnim tchnieniem dusza ludzka uchodzi gdzie tam miała ujsć, to czy istota myśląca (i tylko myśląca, tysiące myśli mająca w głowie) jest nadal człowiekiem?
Alter ego tworzenia, czyli morderstwo twórcy dokonane przez akty tworzone - nawet to już wymyślili. I jak tu nie wisieć między niebem a ziemią kiedy kolejnych szczebli sięgnąć nie możesz i nigdy nie osiągniesz?
Żałuję że jeszcze nie wyszedł planowany pewien tomik poetycki, bo ten cytat współgra mi z jego przesłaniem. Ale o tym może kiedy indziej.

piątek, 23 grudnia 2011

Najgłupsze pytanie zadawane piszącym

"A dlaczego Pan/Pani pisze? Czy chce P coś przekazać czytelnikom czy jest to forma autoterapii?"

Rzuca się na usta "a skąd mam kurwa wiedzieć?" Nie, nie wypada, wszak to wieczorek poetycki/literacki, czytelnicy są pod wrażeniem dopiero co zasłyszanej lektury, w powietrzu słychać jeszcze pobrzmiewające echo słów. Więc wysila się autor na kulturalna odpowiedź, w jakim to celu pisze.
Pierdolenie kotka z młotka. Już widzę poecinę siedzącego w tramwaju, który w drodze do niepoetyckiej pracy obmyśla plan jakim to dziś tekstem zbawi świat lub jakim wykuruje swoją schorzałą psychikę, czyli mentalnie spuści sobie z krzyża. Albo na przystanku wsiada Wena, siada obok, oczywiście pytając "czy wolne" i szepcze mu do ucha całe frazy. Zacytuję tu pewną Waćpannę "trololololo".

Ciągnie mnie do pisania, zawsze. Gdy nie piszę wciąż o tym myślę. Tylko w głowie mam gąszcz poplątanych i wzajemnie ściśle powiązanych myśli. Czasem staram się je wyjąć, położyć na blacie, lekko rozprostować i zobaczyć każdy pojedynczy kolor, każdego włókna Ułożyć to. Przy pierwszych trzech ruchach zaczynają się rwać, pękać. Znaleźć jeden wątek? Jaki kurwa jeden jak jest ich miliony. I żaden nie jest mniej istotny a każdy wynika z innego lub wielu innych.

Znam lepsze pytanie na które nikt nie zna odpowiedzi, dlaczego mam pisać? Autoterapia? Gówno prawda, nie znam żadnego pisarza/poety który się tym wyleczył, w drugim kierunku i owszem :D Przekazać coś czytelnikowi? A niby co? A niby z jakiej dupy strony ma nas posłuchać, pod warunkiem że w ogóle zrozumie o co nam chodzi, a nie zinterpretuje to na swój sposób i własny użytek?  To ja się pytam, dlaczego mam pisać? na to nie umie odpowiedzieć nawet ten/ta który pisze. No tom sobie popisał.


niedziela, 18 grudnia 2011

***(żyrafa płonie...)



***(żyrafa płonie...)

żyrafa płonie
istota obrazu w tle
śpiąca kobieta

Poznań, 12.07.2005


Haiku :) Cudowna japońska, pełna pokory filozofia. Usiąść między dwoma obrazami, zapomnieć o sobie, stać się jedynie medium, odbiornikiem. Wbrew pozorom nie zatracasz siebie a odnajdujesz, innego, nowego, świeższego. Odnajdujesz w sobie pokłady tego o co sam siebie nie podejrzewałeś w tym hałasie.

"Dlaczego ludzie tak bardzo lubią hałas? (...) Dlaczego hałas jest taki ważny?" (Terry Pratchett "W północ się odzieję", wyd. Prószyński i spółka, 2011)


Siedząc w kuchni miałem dobry widok na obraz Salvadora i śpiącą kobietę w pokoju obok. Otwieranie każdej z szuflad sprawiało radość i zawsze czegoś uczyło. Nawet gdy te szuflady nie były dla mnie, gdy dla mnie były puste. Dobrze jest tak na nią patrzeć, zapomnieć o sobie i patrzeć, dawać obrazowi wnikać w siebie bez poddawania go ocenom, interpretacjom, pokornie. Istota obrazu w tle, w tle śpiąca kobieta, nadająca wyrazu całemu obrazowi, cicha, lecz odciskająca się w każdej komórce, aż przesiąkasz jej zapachem i muzyką.


Tam za żyrafą mała postać, ledwo ją widać, podążająca nie wiadomo dokąd i nie wiadomo skąd. Zresztą ona sama nie wie. Ma dobry widok na obraz i na kobietę wyciągającą ręce jakby macała przejrzyste ściany i stojące na drodze przeszkody.
Gdy długa szyja żyrafy spłonie, żyrafa straci swój cień, czy obraz straci wtedy na wyrazistości? 


Żyrafa wciąż płonie
istota obrazu we mgle
śpiąca kobieta

wtorek, 13 grudnia 2011

nameless name

Nie lubię dzisiejszego nazewnictwa, bezmyślnego, szarego, jednolitego. Niegdyś nadawano imiona stosownie do cech charakteru, wyglądu, kiedyś imiona i nazwy miały znaczenie i sens. Nie pamiętam w których baśniach (chyba w cyklu Ziemiomorze Ursuli K. Le Guin) czarnoksiężnicy nie mogli zdradzić swego imienia, odsłonić się, bo groziło to możliwością przejęcia nad nimi władzy. Zawsze fascynują mnie imiona plemion Indian Północnoamerykańskich czy pierwotne znaczenia imion, polskich, arabskich, pełne wdzięku, czułości, opisowości.
Dzisiaj imię/nazwa ma znaczenie raczej brzmieniowe, byle się dźwięk dobywający podobał nazywającym. Równie dobrze moglibyśmy być fabrycznymi numerami seryjnymi. Nie sposób odróżnić jednej sztuki towaru schodzącej z linii produkcyjnej od kolejnych, odróżnia je najwyżej przyporządkowana liczba. To nie jest miłość.
Zwykle poznając kogoś nadaje mu drugie imię, na swój własny użytek, często to swoiste zdrobnienie imion już nadanych, a często ksywa wynikająca z cechy fizycznej lub osobowościowej zbliżonej mi osoby. Do dziś nie umiem inaczej powiedzieć do przyjaciela jak Pazur (gdy Go poznałem miał zapuszczony paznokieć kciuka którego używał jako kostki do gitary).

Ksenia, Małgosia, Ela, Jola,
Kasia, Iza, Maria, Mariola
To nie jest miłość
Tapczan, garaż, dach, podłoga
Balkon, tramwaj, wóz, autobus 
Plaża, burdel, mój parowóz
Auto, winda, kibel, molo 
Ławka, kino,basen szkoła
To nie jest miłość


Wymawiać imiona znając ich znaczenie, pierwotny sens, ludzie dawno zapomnieli tej sztuki. Wyrzucają słowa z siebie niczym odbiorniki telewizyjne podczas reklam. Imię Tomasz niewiele dla mnie znaczy, jest martwe, szare, zwielokrotnione echem innych egzemplarzy, innej cechy nabrało gdy odkryłem znaczenie. Dziwne tylko ze w tym przypadku nie imię się dopasowało do mnie, lecz ja starałem się w sobie odnaleźć cechy imienia. To nie jest miłość :) 


A jak ktoś nie pozwala mi zdrabniać imienia i tak Jej/Mu wymyslę swoje własne imię/nazwę. :)

kot

krok za krok w mrok
za ścianą brzdęk
kto tam?
swój smród czuj duch
każdy kąt pokątnie
zaułki na pamięć
zna
myśli po omacku utyk kuśtyk
wyjące
spada na trzy łapy