sobota, 8 lutego 2014

„Nie wszystkie prawdy są dla wszystkich uszu.” (Umberto Eco „Imię róży”)

Coraz mniej humanizmu, a coraz więcej techniki i technicznie rozumianej ekonomii. Coraz mniej myślenia, coraz więcej liczenia. Jest tendencja, żeby doceniać to, co skuteczne ad hoc, pragmatyczne, utylitarne, użyteczne, a spychać na margines wszystko to, co uczyniło nas ludźmi. Ta tendencja jest stara. Nowe jest to, że nie umiemy się jej przeciwstawić. W XIX w. był podobny kryzys. Fascynacja materią, technologią, fizyczną rzeczywistością. Pojawił się humanistyczny deficyt odczuwany z podobną intensywnością jak dziś.
Tadeusz Gadacz Nie ma szczęścia bez myślenia, „Polityka” wydanie specjalne, 6/2010.

fascynacja (łac. fascinatio ‚zaczarowanie; oczarowanie’ od fascinare ‚czarować’. ) – oczarowanie, olśnienie, urok, urzekający wpływ.

Pamiętam kolegów mojego ojca, wyciągających z szuflad stare klasery z takim namaszczeniem, jakby Najświętszy Sakrament wyjmowali. Mogliśmy jedynie oglądać, jak przewraca strony i opowiada o każdym z tych obiegowych , postemplowanych znaczkach całe historie, od kogo przysłany, za co wymieniony, jak długo szukany. Układane seriami. Między nimi puste miejsca na te wciąż poszukiwane. Inni walczyli zaciekle z żonami o kolejną szufladę na kartony z pocztówkami. Pamiętam błysk ich oczu, czułość ręki wygładzającej i czyszczącej z kurzu skarby. Te pijane radością spojrzenia zaczarowanych „dorosłych dzieci”.

Pamiętam, jak pierwszy raz trzymałem w dłoni modlitewnik z XIX wieku, jak patrzyłem na te pozłacane brzegi, metalowe rogi i klamrę, jak sprawdzałem zapach starych wieków. I wiem jak dziś patrzę na szwedzkie wydanie Biblii z 1876 roku. Nie rozumiem ani jednego słowa, ale czytam, każdą literę tego specyficznego gotyckiego pisma. I wącham karty tak jak kwiaty zebrane i podtykane mi pod nos przez córki. Wtedy panuje cisza niczym niezmącona, czar przenosi mnie w jakieś nieokreślone miejsce, w moje własne wonderland.

Pamiętam moje pierwsze zetknięcie się ze skrybami w „Imieniu róży” Umberto Eco. Wyobrażałem sobie ich żmudną pracę, jakże wtedy trudną. Wyobrażałem sobie jak wręcz malują te książki, każdą pojedynczą literkę. Już wtedy urzekały mnie inicjały. Czy „dawna róża pozostała tylko z nazwy, same nazwy nam jedynie zostały”? (Bernard z Morlay)

Dziś urzekają mnie zaczarowani ludzie, kolekcjonuję osoby zafascynowane, czymkolwiek, poświęcający każdą wolną chwilę na swój magiczny świat. „Badaj twarze, nie słuchaj tego, co mówią usta” (Umberto Eco „Imię róży”). Więc zbieram, badam, przewracam ludzkie kartki, błysk zauroczonych oczu, efekty ich pracy. Szanuję,  podziwiam ich i cieszę się jak dziecko gdy osiągną coś, czego ja nie potrafię, bo to mnie urzeka, czaruje, fascynuje i jako intelektualnego pasożyta karmi.

Może dlatego w dzisiejszym szybkim świecie, gdzie nie ważne jak, byle szybko coś zrobić, byle łatwiej i taniej, byle przejść do następnej edycji, fascynują mnie „szare eminencje” Wikiźródeł, przepisujące stronę za stroną, poprawiające wielokrotnie inicjał, bo rozmiar czcionki nie jest jeszcze zbliżony do skanu. Bo to co skuteczne, pragmatyczne, utylitarne, użyteczne spycha na margines wszystko to, co uczyniło nas ludźmi. Bo pojawił się we mnie humanistyczny deficyt. Bo gdy „nocne WYPYCHANIE PTAKÓW” i „nocne KURSY STENOGRAFII” trwają, wiem że nie pojedzie zaczarowana dorożka bez zaczarowanego dorożkarza i zaczarowanego konia.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz