piątek, 23 grudnia 2011

Najgłupsze pytanie zadawane piszącym

"A dlaczego Pan/Pani pisze? Czy chce P coś przekazać czytelnikom czy jest to forma autoterapii?"

Rzuca się na usta "a skąd mam kurwa wiedzieć?" Nie, nie wypada, wszak to wieczorek poetycki/literacki, czytelnicy są pod wrażeniem dopiero co zasłyszanej lektury, w powietrzu słychać jeszcze pobrzmiewające echo słów. Więc wysila się autor na kulturalna odpowiedź, w jakim to celu pisze.
Pierdolenie kotka z młotka. Już widzę poecinę siedzącego w tramwaju, który w drodze do niepoetyckiej pracy obmyśla plan jakim to dziś tekstem zbawi świat lub jakim wykuruje swoją schorzałą psychikę, czyli mentalnie spuści sobie z krzyża. Albo na przystanku wsiada Wena, siada obok, oczywiście pytając "czy wolne" i szepcze mu do ucha całe frazy. Zacytuję tu pewną Waćpannę "trololololo".

Ciągnie mnie do pisania, zawsze. Gdy nie piszę wciąż o tym myślę. Tylko w głowie mam gąszcz poplątanych i wzajemnie ściśle powiązanych myśli. Czasem staram się je wyjąć, położyć na blacie, lekko rozprostować i zobaczyć każdy pojedynczy kolor, każdego włókna Ułożyć to. Przy pierwszych trzech ruchach zaczynają się rwać, pękać. Znaleźć jeden wątek? Jaki kurwa jeden jak jest ich miliony. I żaden nie jest mniej istotny a każdy wynika z innego lub wielu innych.

Znam lepsze pytanie na które nikt nie zna odpowiedzi, dlaczego mam pisać? Autoterapia? Gówno prawda, nie znam żadnego pisarza/poety który się tym wyleczył, w drugim kierunku i owszem :D Przekazać coś czytelnikowi? A niby co? A niby z jakiej dupy strony ma nas posłuchać, pod warunkiem że w ogóle zrozumie o co nam chodzi, a nie zinterpretuje to na swój sposób i własny użytek?  To ja się pytam, dlaczego mam pisać? na to nie umie odpowiedzieć nawet ten/ta który pisze. No tom sobie popisał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz