środa, 6 czerwca 2012

Spotkanie z Krzysztofem Vargą w Poznaniu


17 maja 2012 r. w klubokawiarni Meskalina, Stary Rynek 6 w Poznaniu odbyło się spotkanie z powieściopisarzem, eseistą i felietonistą, Krzysztofem Vargą.

Spotkanie miało na celu promocję najnowszej książki pisarza "Trociny", wydanej w kwietniu przez Wydawnictwo Czarne. Najchętniej spisałbym wszystkie wypowiedzi autora i ubarwił sobie relację tak, jak podczas wieczoru Krzysztof Varga ubarwił rozmowę prowadzoną przez Magdalenę Koper i Grzegorza Janoszkę, młodych artystów poznańskich.

Krzysztofa Vargi nie trzeba dziś nikomu przedstawiać. Autor i jego dorobek są powszechnie znane, skupmy się wobec tego, tak jak i na spotkaniu, na tym, kim jest czytelnik Krzysztofa Vargi, kim bohater „Trocin” i o czym jest książka? Do kogo autor książki chce trafić? Z pewnością nie tworzy literatury pocieszenia, jak to sam nazwał, podkreślił, że ma świadomość, że to co pisze nie będzie atrakcyjne dla szerszych mas czytelniczych, „które w większości szukają przepisu na życie w literaturze, albo szukają pocieszenia”. Krzysztofa Vargę interesuje bohater „pęknięty, złamany, bohater, który nie jest spełniony, który ma jakiś swój wewnętrzny problem.”

Varga mówił wielokrotnie o swojej pracy pisarskiej, o zmaganiach czy łatwości tworzenia poszczególnych książek. W przypadku „Trocin” pracował zrywami, „pisałem intensywnie jakiś czas, później odpadałem zupełnie, bateria mi siadała. Odstawiałem książkę, później znowu do niej wracałem i toczyłem właściwie walkę z tą książką. W pewnym momencie chciałem juz skończyć, stwierdziłem, że nie jestem w stanie dalej już iść”. Varga mówił, że zazdrości autorom którzy są zdyscyplinowani, piszą w sposób urzędniczy, siadają do komputera czy kartki w ustalonym przez siebie z góry czasie bez względu na efekty. Zaznaczył jednak, że on słabo się w tym sprawdza, „ja potrafię bardzo intensywnie pracować przez kilka dni, a później odpadam. Jestem w stanie właściwie od rana do wieczora siedzieć w domu, pisać, pisać, pisać, a później padam, nie jestem w stanie nic napisać. I znowu, kiedy naładują mi się baterie, po kilku dniach mogę usiąść i coś pisać.”


Książka „Trociny” jest monologiem pięćdziesięcioletniego komiwojażera, Piotra. Rodzina bohatera pochodzi z Międliszewa, mazowieckiej miejscowości wymyślonej przez autora: „podoba mi się brzmienie tej nazwy, wszystko jest międleniem jakimś, wszystko co ci ludzie mówią jest międleniem, oni międlą mówiąc, międlą swoje życie, wszystko jest jakieś nieokreślone, byle jakie, i międlące?” Skąd tytuł książki? Przecież trociny to odpadki z drewna, które są bardzo lekkie. I tu Krzysztof Varga wyjaśnia „pozornie, dlatego że jeśli zwali się na nas cała kupa trocin to udusimy się, ona nas przygniecie. Trociny symbolizują tę miałkość świata, który bohatera otacza, którego on nienawidzi.”

Wielokrotnie padało pytanie, czy autor identyfikował się z bohaterem. „Zostaje dzieło, zostaje tekst i autor jest tutaj kompletnie nieistotny. Jestem zwolennikiem odcinania autora od tego, co on wyprodukował, od jego książki, dlatego że ja nie wyobrażam sobie, że mógłbym być kimś takim jak mój bohater. Żyłem przez jakiś czas w myślach z osobą, z którą nie chciałbym żyć. Kiedy pisałem tę książkę, ten bohater jakoś zaistniał bardzo mocno w moim życiu, niewygodny, to było tak, że miałem go w swoim mieszkaniu, on mi towarzyszył, kiedy miałem iść do warzywniaka czy spożywczego, on szedł ze mną i mówił patrz, jacy oni są okropni, nienawidzę ich, czułem oczywiście ulgę, kiedy się od niego uwolniłem. Żyłem z nim do spółki, dwóch nas było, czyli ja, osoba istniejąca, fizyczna, namacalna i postać nieistniejąca, nienamacalna, ale o bardzo silnej psychice, która jakoś bałaganiła mi w życiu. Rzeczywiście ta jego agresja przepływała na mnie w pewnym momencie, to jest paradoksalne. Pisząc i tworząc mojego bohatera na pewno nie identyfikowałem się z nim, nie byłem jego kibicem, aczkolwiek rozumiem go”. Czy zatem Krzysztof Varga chciałby, by czytelnik identyfikował się z Piotrem? Czytelnicy przecież lubią utożsamiać się z bohaterami czytanych powieści, odnajdywać w nich siebie. Krysztof Varga nie widzi przeciwwskazań ale, jak to żartobliwie zauważył, nie polecałby, „nigdy mnie specjalnie nie interesowało. Starałem się zrobić postać niejednoznaczną, postać, która jest przepełniona frustracją, nienawiścią, która ma wściekły monolog, którym obraża i poniża wszystko, ale rzeczywiście jest taki moment, że czytający książkę ma poczucie ten facet ma momentami rację. Nie chciałbyś być nim, nie chciałbyś, żeby to był twój kumpel, ale czasami myślisz, może ta jego refleksja ma jakiś sens, być może jego widzenie świata nie jest pozbawione sensu". 

Bohater książki, Piotr, mieszka w Warszawie. Swój monolog, tyradę rozpoczyna w pociągu który zatrzymał się w polu, jak to ujął Grzegorz Janoszka „stukot kół pociągu który nagle zatrzymuje się, zamienia się w stukot jego słów”. Varga opisał Piotra jako osobę przepełnioną złością, nienawiścią, frustracją, agresywną werbalnie i ostatecznie też fizycznie. Od razu jednak autor poniekąd usprawiedliwia swego bohatera, gdyż agresja ta nie bierze się z niczego, on nie cierpi współczesności, jako tych trocin, uważa że po nas zostaną tylko trociny, dlatego że myśli o naszej współczesności jako o czymś miałkim, pustym, lekkim. Bohater „Trocin” nienawidzi tego międlenia, szuka duchowości, nie widzi we współczesnym świecie, który go otacza, żadnej duchowości. Ateista, który ma krytyczny stosunek do polskiej religijności, do Kościoła, ale tęskniący za jakąś duchowością, metafizyką. Jak mówi autor „to jest ktoś, kto mimo swojej całej niechęci, frustracji, złości ma jakąś tam refleksję, usiłuje walczyć z pustką”.

Czy spotkanie autorskie z Krzysztofem Vargą było udane? Z pewnością tak. Autor wykazując się zamiłowaniem do rozmowy, opowiadając o swojej pracy, książce i bohaterze oraz czytając obszerne fragmenty „Trocin” przekonał słuchaczy, że najnowsza jego książka jest równie ciekawa jak opowieści Vargi. Autor swoją osobowością, odpowiedziami skutecznie przekonał czytelników do siebie, swojego bohatera, do „Trocin”. Pod koniec spotkania prowadząca Magdalena Koper, zerknąwszy na zegarek zapytała, czy zdajemy sobie sprawę, że jest już 20:45. Wzmożony szum i zdziwienie w oczach zasłuchanej widowni świadczyły jednoznacznie, że nikt nie zdawał sobie sprawy z uchodzącego czasu. Krzysztof Varga porwał nas do innej rzeczywistości, z pewnością trocinowej, ale nie miałkiej i płytkiej.

Patronami spotkania byli: Wydawnictwo Czarne, WTK Poznań, Portal Epoznan.pl, Księgarnia Bookarest, Portal Stankupienia.pl i Grupa Literyczna NA KRECHĘ.

1 komentarz:

  1. Nie udało mi się dotrzeć na spotkanie z Vargą parę dni temu w Warszawskim Traffic Clubie, więć tym bardziej serdecznie dziękuję za tę relację!

    http://homo-legens.blogspot.com/2012/09/mizantropia-po-polsku-krzysztof-varga.html

    OdpowiedzUsuń